sciana placzu maria magdalena J 20 1 11 18

Pierwszego dnia po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena udała się do grobu i zobaczyła kamień odsunięty od grobu. Maria Magdalena natomiast stała przed grobem płacząc. A kiedy /tak/ płakała, nachyliła się do grobu i ujrzała dwóch aniołów w bieli, siedzących tam, gdzie leżało ciało Jezusa - jednego w miejscu głowy, drugiego w miejscu nóg. I rzekli do niej: Niewiasto, czemu płaczesz? Odpowiedziała im: Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono. Gdy to powiedziała, odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, ale nie wiedziała, że to Jezus. Rzekł do niej Jezus: Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz? Ona zaś sądząc, że to jest ogrodnik, powiedziała do Niego: Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go wezmę. Jezus rzekł do niej: Mario! A ona obróciwszy się powiedziała do Niego po hebrajsku: Rabbuni, to znaczy: Nauczycielu. Rzekł do niej Jezus: Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca. Natomiast udaj się do moich braci powiedz im: Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego. Poszła Maria Magdalena oznajmiając uczniom: Widziałam Pana i to mi powiedział (J 20,1.11-18).

 * * *

Gdy król Salomon zdecydował się wznieść Bogu wspaniałą świątynię, konstrukcję murów powierzył czterem stanom: właścicielom ziemskim, rzemieślnikom, kupcom i biednym. Pierwsze trzy stany opłaciły pracowników, natomiast biedni, własnymi rękami, w pocie czoła, budowali zachodnią ścianę świątyni. Ściana ta kosztowała wiele wysiłku i pociągnęła wiele ofiar, wielu straciło przy niej życie. Pan Bóg przyjął ofiarę tych, którzy budowali mur zachodni, pobłogosławił go i ocalił od zniszczenia. To jest właśnie „Ściana Płaczu", przed którą Żydzi jeszcze dzisiaj chodzą się modlić.

Maria Magdalena nie zbudowała żadnej budowli. Nie stworzyła żadnej organizacji, żadnej znaczącej wspólnoty czy ruchu. Po ludzku nie doszła do niczego, o czym warto by wspominać. Być może niejeden psycholog czy psychiatra na podstawie opisu dzisiejszej Ewangelii postawiłby krótką diagnozę: melancholiczka, zamknięta w sobie, pogubiona życiowo kobieta. To, co jej wychodziło to płacz. Umiała stać nad grobem Jezusa i płakać. Nawet nic nie uczyniła, by zacząć szukać ciała Jezusa.

A jednak ta biedna kobieta, była prostytutka, jest natchnieniem dla wielu chrześcijan. Św. Jan Ewangelista zdecydował się opisać tę scenę z Marią Magdaleną prawie w roli głównej, gdyż zobaczył w niej coś niezwykłego. Tym czymś było jej ogromne przywiązanie do Jezusa.

Maria Magdalena jest szczera: „Zabrano Pana i nie wiem...". Te słowa znaczą tyle: „Gdy nie ma przy mnie Jezusa, mego Ukochanego, to nie wiem, co mam ze sobą począć". W naszym życiu bywa trochę inaczej. Gdy odczuwamy zawiniony lub nie brak Boga przy nas, wtedy zaczynamy kombinować – jakoś zaczynamy sobie radzić: uciekamy w zajęcia, w przyjemności, szukamy obecności innych ludzi, ich pocieszenia. Rzadko kiedy przyznajemy się przed sobą do swojej nędzy i nieporadności. I chociaż serce Marii Magdaleny było przepełnione smutkiem, poczuciem samotności to jednak pozostało czyste. Ona nie kombinowała, nie szukała po swojemu. Jej łzy są czyste, są niewymuszone, autentyczne. Nie są na pokaz. Są świadectwem tego, co jest w jej sercu.

Każdy z nas ma swoją ścianę płaczu. Jakiś obszar naszego życia, z którym sobie nie radzi, który go przerasta. I możemy kombinować jak tu nie wykonać naszej pracy. Kogo by wynająć, kto by mógł za nas wykonać pracę. I w ten sposób uciekamy od życia. Czynimy je niezdrowo wygodnym. Mówimy sobie: po co ten cały wysiłek pracy nad sobą, walki o dobro, o zasady, o wartości o przykazania? Po co wznosić budowlę, której sensu często nie widzimy nawet z perspektywy wielu przeżytych już lat? A może ten sens dostrzeże dopiero następne pokolenie? Tak, jak stało się to w przypadku pobożnych Żydów, dla których dzisiaj ściana płaczu jest jednym z najważniejszych miejsc na świecie. Właśnie ten fragment, który był wznoszony przez najbiedniejszych.

Niezależnie od tego, jakie jest nasze powołanie: zakonne, kapłańskie, do życia w małżeństwie czy do samotności - w każdym z nich Bóg przeznaczył miejsce na śmiech i płacz, na łzy radości i łzy bólu. Odważyć się żyć, to przyjąć jedno i drugie wierząc, że Bóg ze wszystkiego wyprowadzi dla nas dobro, o ile tylko zdecydujemy się z Nim współdziałać: „Bracia! Wiemy, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra" (Rz 8, 28). W każdym z naszych powołań jest miejsce na to podstawowe powołanie, które zostało zlecone Marii Magdalenie: „ (...) powiedz im: Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego". Tak samo i ty: „Idź i mów całym swoim życiem, że Bóg jest Dobrym Ojcem, Twoim Ojcem i Ojcem wszystkich ludzi. Ojcem, który troszczy się o wszystkie swoje dzieci". Amen.

+AMGD by Dariusz Michalski SJ. 2023
Wykonanie: Solmedia.pl

UWAGA! Serwis używa cookies.

Brak zmian ustawień przeglądarki oznacza zgodę.

Zrozumiałem