Jezus przyszedł z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć od niego chrzest. Lecz Jan powstrzymywał Go, mówiąc: "To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?" Jezus mu odpowiedział: "Ustąp teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe". Wtedy Mu ustąpił. A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A oto otworzyły się nad Nim niebiosa i ujrzał ducha Bożego zstępującego jak gołębica i przychodzącego nad Niego. A oto głos z nieba mówił: "Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie" (Mt 3, 13-17).
* * *
Ustąp. Albo odpuść. Co? Swoje wyobrażenie, jaki powinien być ten świat, jaki powinien być drugi człowiek, jaki powinieneś być ty sam i... jaki powinien być Jezus. Jak ma się zachowywać, co ma mówić, jak cię ma traktować, jakie znaki ma ci dawać. Bo może się okazać, że gdy cię o coś poprosi, nie będziesz chciał ustąpić, odstąpić czy odpuścić tego, co Twoje. Jan Chrzciciel wykazał się wielką mądrością i odwagą. Przedłożył prośbę Jezusa ponad swoje własne wyobrażenia Mesjasza. I czym to skutkuje?
Umiłowany, w którym mam upodobanie. Skutkuje objawieniem Bożej miłości. Całkowicie bezinteresownej i darmowej. Za nic. Jezus słyszy głos Ojca z nieba: jesteś kochany, lubię cię. Za co? Za nic! Bo Jezus jeszcze niczego nie zdziałał. Może ty sam czekasz właśnie na taką bezinteresowną i całkowicie darmową miłość? Ale może z każdym rokiem coraz mniej wierzysz w nią. Próbujesz ją zdobywać przyjemnościami, pracą, sposobów jest wiele... Ale jej się nie da zdobyć. Ją można tylko przyjąć, wcześniej ustępując swoim ziemskim wizjom miłości, na którą można zasłużyć. Gdy grzeszysz, jesteś umiłowany. Gdy odnosisz sukces, jesteś umiłowany. To się nigdy nie zmieni. Nie możesz wpłynąć na miłość Boga do ciebie. To niemożliwe! Ważna jest tylko Twoje przyjęcie bezwarunkowej Bożej miłości. Chrzest jest początkiem tej drogi. A znakiem, że tak się zaczyna dziać, będzie coraz większa miłość w sercu do ludzi, nawet takich, których tobie trudno nazwać umiłowanymi.